A nie mówiłem? Ciemno i zimno Turcja: węglowy lider z rozsądku

Turcja: węglowy lider z rozsądku


Turcja wydaje się mieć niemal idealnie zrównoważony miks energetyczny, oparty w niemal równych proporcjach o węgiel, ropę i gaz ziemny. Jednak tych trzech surowców Ankara w pełni dysponuje jedynie własnymi złożami węgla brunatnego. Nawet bowiem zwiększenie wydobycia gazu ziemnego z szelfu Morza Czarnego nie uwolni w dającej się przewidzieć tureckiej energetyki od konieczności importu, przede wszystkim z Rosji. 

Korytarze energetyczne i równy dystans

Sytuacja energetyczna Turcji tłumaczy zarówno jej aktywność dyplomatyczną i militarną w kierunkach dających perspektywę dalszej dywersyfikacji. Zarówno wsparcie bratniego Azerbejdżanu w konflikcie o Górski Karabach, jak i interwencja w Syrii powinny być postrzegane właśnie w tym kontekście – jako zabezpieczanie potencjalnych korytarzy energetycznych. To dlatego również Recep Erdoğan prowadzi politykę równego dystansu od Kijowa i Moskwy, a szorstka przyjaźń z Rosją przynosi obustronne korzyści tak Moskwie, utrzymującej via Turcja więzi finansowe, handlowe i komunikacyjne ze światem zachodnim, jak i Ankarze, która od rosyjskich dostawców pozyskuje 42,2 proc. swojego zapotrzebowania na gaz ziemny i 51 proc. zapotrzebowania na ropę. Skądinąd Rosja jest także głównym importerem węgla kamiennego, którego zużycie w Turcji sukcesywnie wzrasta. 

Węgiel źródłem siły własnej

Nie zostawia to Ankarze większego pola manewru: skoro rośnie zapotrzebowanie na energię, a zależność od źródeł zewnętrznych zwiększa wrażliwość geopolityczną – należy postawić na zasoby własne. Postawieniu na węgiel sprzyjają także ruchy spekulacyjne cen gazu ziemnego na rynkach światowych, obłudnie tłumaczone wojną na Ukrainie i polityką sankcji. W efekcie udział węgla w miksie energetycznym Turcji jest już wyższy niż u dodatkowych liderów europejskiej stawki, Polski i Niemiec, a władze tureckie zapowiadają dalszy wzrost wydobycia i produkcji energii eklektycznej w elektrowniach węglowych, rzecz jasna ku rozpaczy klimatystów i pomimo faktu, że turecki węgiel brunatny jest niskoenergetyczny. Oczywiście nadal też nie jest to rozwiązanie doskonałe – popyt rośnie szybciej niż wydobycie, w związku z czym Turcy nadal muszą ratować się importem i asekurować zwiększaniem produkcji własnego gazu ziemnego. Taką elektryzującą (nomen omen) szansą ma być szanowane na 540 milionów m.sz. czarnomorskie złoże Sakarya, którego pełna eksploatacja miałaby pokryć nawet 30 proc. tureckiego zapotrzebowania. Według zapowiedzi rządowych możliwość zasilenia własnym gazem 9 milionów gospodarstw domowych pojawi się dopiero w 2026 r., a pełna wydajność wydobycia i przesyłu spodziewana jest optymistycznie w roku 2030.

Geopolityka a energetyka

To wyjaśnia czemu Turcja trzyma się węgla jako mimo wszystko najpewniejszego i w największym stopniu własnego źródła energii. Nie jest to bynajmniej deklaracja ideologiczna, ale prosty rachunek ekonomiczny, oparty na zestawieniu popytu, warunków geologicznych, możliwości finansowych i sytuacji geopolitycznej. Na wszystkich tych polach III Rzeczypospolita prowadzi politykę będącą odwrotnością tureckiej. Kolejne rządy w Warszawie starają się redukować polski popyt na energię, realizując w tym zakresie wytyczne Komisji Europejskiej. Polakom narzuca się niekorzystny ekonomicznie miks energetyczny, wykreowany sztucznie poprzez wyeliminowanie rosyjskiego gazu ziemnego, spekulacje na rynkach światowych i zawyżanie cen energii węglowej poprzez EU Emissions Trading System. Geopolityka okazuje się decydująca tak dla polityki energetycznej Turcji, jak i III RP, przy czym dla Turcji oznacza to wybijanie się na geopolityczną niezależność, a dla Polski popadnięcie w coraz głębsze uzależnienie od zagranicy.

A wszystko przez zupełnie odmienne podejście do zwykłej bryły węgla…

Konrad Rękas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post