A nie mówiłem? Kresy są polskie,Wobec nadchodzącej III wojny światowej Rosja jest bliżej przegrania wojny niż kiedykolwiek

Rosja jest bliżej przegrania wojny niż kiedykolwiek


Rozmowa red. Konrad Rękasa dla portalu Ukraina.ru.

Ukraina.ru: Panie Konradzie, w ostatnich tygodniach w Europie omawiano dwie główne opcje rozwoju konfliktu na Ukrainie: zawieszenie broni i rozpoczęcie rozmów pokojowych oraz eskalację działań wojennych Kijowa i Zachodu w celu osiągnięcia z Rosją „pokoju z pozycji siły”. Która opcja wydaje się Panu bardziej prawdopodobna?

Konrad Rękas: To nie są dwie opcje, ale jedna. Celem zawieszenia broni miałby być dodatkowy czas dla Kijowa dla przegrupowania, wzmocnienia rezerw i ściągnięcia zaopatrzenia. Ponadto pod pozorem nadzoru nad wstrzymaniem ognia na Ukrainę weszłyby zachodnie wojska, stając bezpośrednio na linii frontu z Rosjanami. Po takim wzmocnieniu można by zacząć z Rosją rozmawiać z pozycji siły. Mając w Waszyngtonie tak życzliwego i przyjaznego prezydenta jak Donald Trump Rosjanie są bliżej przegrania tej wojny niż kiedykolwiek, wystarczy, że na moment stracą czujność.

Ukraina.ru: Wielka Brytania co najmniej dwukrotnie przerywała rozmowy pokojowe na temat Ukrainy, organizując prowokację w Buczy w 2022 r. i awanturę wojskową w obwodzie kurskim w 2024 r. Co może zrobić Londyn, jeżeli negocjacje między Kijowem a Moskwą się rozpoczną? 

KR: Praktycznie wszystko: odkryć masowe groby ukraińskich ofiar cywilnych, strącić kolejny samolot pasażerski nad Ukrainą, wysadzić przedszkole, szkołę lub szpital w ukraińskich miastach, przedstawić dowody użycia przez Rosję broni chemicznej lub biologicznej, doprowadzić do katastrofy którejś z ukraińskich elektrowni jądrowych albo przeciwnie, dokonać odpowiednio krwawego aktu terrorystycznego w Rosji, najlepiej na masową skalę, najlepiej w samej Moskwie, z ofiarami śmiertelnymi wśród dzieci itp. Do tego wszystkiego może użyć zarówno kijowian, jak Polaków czy Bałtów. Lista sprawdzonych metod prowokacji jest praktycznie nieograniczona. 

Ukraina.ru: Niezależnie od tego, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie, należy się spodziewać, że USA nawet jeśli nie opuszczą całkowicie kontynentalną Europę, to przynajmniej znacząco zmniejszy się tam ich obecność. Czy miejsce „siły zewnętrznej” w UE może zająć Wielka Brytania?

KR: W praktyce nie jest aż tak istotne ilu amerykańskich żołnierzy stacjonuje w Europie, ani nawet ile Europejczycy za to płacą. Kluczowy jest sam fakt akceptowania podrzędności Europy wobec Stanów Zjednoczonych, zarówno politycznej, jak i gospodarczej. Czy i kto wykonuje zadania namiestnicze dla Waszyngtonu to zatem również sprawa wtórna. Oczywiście Zjednoczone Królestwo jest naturalnym liderem wszelkich strategii antyrosyjskich, co nie oznacza jednak, że nie będą one realizowane także z udziałem państw Unii Europejskich. Może wręcz dojść do swego rodzaju rywalizacji starej UE, czyli głównie Niemiec i Francji oraz mniejszych państw zorientowanych na bezpośrednią kontrolę ze strony Anglosasów, jak Polska, Rumunia i kraje bałtyckie, przy czym obie grupy będą licytować się kto bardziej wspiera Kijów i skutecznie podtrzymuję wojnę. Zarówno Europa brytyjsko-amerykańska, jak i ta francusko-niemiecka póki co pozostaną antyrosyjskie, bo tego wymaga także interes negocjacyjny Waszyngtonu. Oczywiście, w dłuższej perspektywie strategie europejskie mogą się zróżnicować. Naturalnym partnerem dla Paryża i Berlina jest bowiem przede wszystkim Pekin, z kolei Londyn konsekwentnie jest zdeterminowany doprowadzić do rozbicia Rosji.

Ukraina.ru Jaka mogłaby być rola Polski – jak na etapie zakończenia konfliktu na Ukrainie, tak i w przyszłej Europie, która będzie coraz bardziej peryferiom świata, zarówno w sensie politycznym, jak i gospodarczym?

KR: Rola III RP będzie identyczna jak obecnie: kolonii amerykańskiej, gospodarczo będącej częścią Wielkich Niemiec.

Ukraina.ru: Dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji Siergiej Naryszkin zaproponował, aby eksperci Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego omówili kwestię praw do ziem ukraińskich – wspólnie z historykami z Polski, Węgier i Rumunii. Czy Pana zdaniem jest to trolling polityczny, czy też rodzaj „balonu próbnego”?

KR: Oczywiście, że to trolling, chociaż zapewne można spotkać się z życzliwym zainteresowaniem w Rumunii i na Węgrzech, natomiast w Polsce niemal wyłącznie poza oficjalnym obiegiem politycznym i naukowym. Z tego, że coś jest trollingiem nie wynika zresztą, że nie może mieć poważnych i realnych skutków, także granicznych. Należy przy tym podkreślić, że cały problem z polskim podejściem do kwestii ewentualnej rewizji granicy polsko-ukraińskiej sprowadza się do dwóch kwestii. Po pierwsze część Polaków niesłusznie uważa, że jeśli odzyskamy Kresy Wschodnie, to automatycznie stracimy Ziemie Zachodnie, uzyskane od Niemiec po II wojnie światowej. Tymczasem to bzdura, takiego automatu nie ma, choć wydaje się w niego wierzyć także wielu Rosjan i Ukraińców. Przebieg granic i kontrola terytoriów nie jest pochodną żadnych praw, zwłaszcza historycznych, tylko siły państw, demografii narodów i determinacji grup rządzących. Można więc sobie znakomicie wyobrazić sytuację, w której Polska odzyskuje Lwów i Wilno i zachowuje Wrocław ze Szczecinem, a możliwy jest i taki scenariusz, w którym Polacy tracą Ziemie Zachodnie i niczego nie zyskują na Wschodzie. Powtarzam: nie ma ani automatu, ani analogii. Tylko siła.

Druga polska wątpliwość dotyczy demografii i ideologii. Nikt w Polsce nie będzie zainteresowany odzyskiwaniem terenów pełnych ukraińskich nazistów. Jeśli ktoś w Rosji wyobraża sobie, że armia rosyjska spędzi wszystkich banderowców pod Lwów, a potem powie Polakom „No, to teraz sobie ich wszystkich zabierajcie” – to się rozczaruje. W takiej sytuacji polska odpowiedź mogłaby być tylko jedna: Nie, dzięki. Co nasze chętnie odzyskamy – ale bez nazistów. 

Dziękuję za rozmowę

Oleg Chawicz, Ukraina.ru

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post