Nie jestem zachwycony p. pos. Sławomirem Mentzenem i uważam, że zdecydowanie lepiej w roli kandydata Konfederacji sprawdziłby się Grzegorz Braun albo ktoś pokroju Romana Kluski, naprawdę niezależny, racjonalny, ze zmysłem patriotycznym i doświadczeniem gospodarczym.
Wyborcy cenią jedność
Jednak w oczach wielu wyborców Konfederacja stała się już sprawdzoną wartością, a zatem jej jedność powinna być (zdaniem elektoratu) zachowana. Można zatem rozumieć czemu mimo wewnętrznych napięć i oczywistych wątpliwości nikt nie chce przeciw owej oczekiwanej jedności zgrzeszyć. Kandydat nie jest więc może najmocniejszy i najzdolniejszy, ale jest, a wobec mizerii wybrańców POPiSu nawet pos. Mentzen znacznie zyskuje. Nie oznacza to jeszcze, rzecz jasna, że zamierzam go bezkrytycznie popierać, zresztą przymusu oddania głosu w żadnej turze wyborów prezydenckich wciąż jeszcze w III RP szczęśliwie nie ma.
Luka w systemie?
Bez popadania w przesadę można jednak zauważyć, że tym razem, wobec ewidentnej słabości kandydatów głównonurtowych, już na samym starcie całkowicie wypalonych i pustych zauważalnie nie tylko dla postronnych, ale nawet dla zwolenników – ktoś naprawdę spoza systemu mógłby co najmniej nawiązać wyrównaną walkę o Pałac Prezydencki. I to nie ograniczając się do recenzowania rzekomo poważniejszych graczy, ale przedstawiając całkowicie nową narrację, odnoszącą się do czasów i wyzwań, które dopiero Polskę i Polaków czekają, a nie tych dawno minionych.
Fałszywi outsiderzy
Zastrzegam też od razu, że dziś nie widzę nawet kandydata na takiego kandydata, A jednak dostrzegam nie tylko potrzebę, ale i możliwość jego zaistnienia. Bo jeśli taki pretendent się nie pojawi – zdezorientowanym wyborcom znowu są podsumowane fałszywe flagi, w rodzaju p. Krzysztofa Stanowskiego czy wymienianej wcześniej prezenterki Doroty Gawryluk. Z jednej strony ich nazwiska chodzą wyraźnie po to, by środowiska wysuwające mogły sobie to i owo z głównym nurtem załatwić, z drugiej zaś pogłębiają tylko dezorientację wyborców wciąż poszukujących kogoś nowego i spoza układu, choćby układ ów ciągnął się za nowym człowiekiem znikąd niby spadochronowe troczki za łącznikiem centrali. Zaprawdę, wspomnijmy czas sprzed lat dwudziestu, gdy pierwsze miejsca sondaży przedwyborczych okupowali Jolanta Kwaśniewska i Tomasz Lis. A dziś, jak widać, może być wszak jeszcze gorzej i faktycznie ostatnią poważaną kandydaturą na placu boju pozostanie Marianna Schreiber…
Tym bardziej, że wbrew przykładanej do nich sztucznie wadze – wybory prezydenckie nie są realnie aż tak istotne politycznie, znakomicie jednak nadają się na ostry sondaż nastrojów społecznych, do których główny nurt ochoczo potem dopasowuje swe kolejne manipulacje i machlojki.
No chyba, że jednak pojawi się kandydatura X i zgarnie pulę.
Konrad Rękas