Opisałem już Państwu miłą i ciepłą stronę brytyjskiej propagandy wojennej, tę kochającą Naszą Dzielną British Army, roztkliwiającą się nad dawnymi przewagami frontowymi ukochanego dziadziusia, wzruszającą na widok pułkowej maskotki, słowem miksującą skojarzenie wojny z typowo angielskim sielskim obrazkiem, umieszczanym zwyczajowo na pudełku czekoladek. Ale przygotowywanie mieszkańców UK do Nieuchronnego ma też i drugą stronę, tę straszną, przypominającą zbrodniczych rosyjskich trucicieli z Salisbury i ogłaszającą nieustanną czujność, bo przecież wróg nie tylko podsłuchuje, ale także rozrzuca wszędzie podejrzane pakunki, mogące w każdej chwili okazać się bombami.
Terroryści nadchodzą
Dzięki takiemu nastawianiu społeczeństwa uzyskuje się nie tylko uzasadnienie dla cenzury (co znamy aż za dobrze w III RP), ale także pobudza się stopniowe oczekiwanie, wręcz żądanie odwetu. No bo skoro te Ruskie, tak nie wiadomo za co i dlaczego tak ciągle zaczepiają Bogu i Koronie ducha winnych mieszkańców angielskich miast i miasteczek – no to przecież w końcu trzeba się im odwinąć! Red Scare powraca na pełnej, tym razem w wersji Russians under Beds! A ponieważ III RP wiernie kopiuje m.in. wzorce brytyjskie, możemy się spodziewać, że plaga fałszywych alarmów bombowych, niedwuznacznie kojarzonych z napięciem wojennym Zachód-Rosja i sytuacją na Ukrainie – objawi się też nad Wisłą.
Podejrzane pakunki i tajemnicze drony
Główną jak dotąd falę fałszywych alarmów bombowych zanotowano pod koniec listopada. Zaczęło się od Glasgow. W środę, 20. listopada, po godz. 13:10 przeprowadzono ewakuację głównego dworca autobusowego, Buchanan Bus Station, w samym centrum miasta. Przyczyną było odkrycie „podejrzanej paczki”, którą następnie zdetonowano, w międzyczasie opróżniając ze studentów i zamykając cały campus Glasgow Caledonian University. Szkocka Policja stwierdziła, że „zagrożenie było krytyczne”, choć zarazem „niczego podejrzanego nie zauważono”. Podczas ewakuacji zatrzymano trzy osoby za posiadanie „offensive weapons” (przez co rozumie się przeważnie noże), po czym… zwolnione je bez stawiania zarzutów.
Skoro tak dobrze poszło – spróbowano z większym rozmachem. W piątek, 22. listopada ewakuowano londyńskie lotnisko Gatwick, dobrze znane polskim pasażerom tanich linii. Na wiele godzin zdezorganizowano ruch lotniczy, a nadawane co chwilę komunikaty specjalne nie pozostawiały złudzeń, że w bagażu znaleziono broń lub (co sugerowano w komentarzach) po prostu bombę. Po czym, jak gdyby nigdy nic, terminale otwarto, wznowiono ruch i już żadne wyjaśnienie się nie pojawiły. Tego samego dnia zamknięto również amerykańską ambasadę w Londynie, detonując tam kolejny „podejrzany pakunek”, to samo oddział saperski zrobił w Chester, w pobliżu granicy walijskiej, a następnego dnia numer z ewakuacją powtórzono na jednej z najbardziej ruchliwych stołecznych stacji, London Euston.
Nie koniec na tym, w tych samych dniach zawsze gorliwe i na usługach MI5 tabloidy na wyprzódki donosiły o niezidentyfikowanych dronach operujących w pobliżu baz RAF i okrętów Royal Navy. Atmosferę strachu podsycają nawet media uznawane dotąd za systemowe, ale jednak względnie poważne, jak choćby soliberalny The Guardian, który zamieszcza dywagacje na temat rosyjskich hakerów dybiących na brytyjskie systemy energetyczne. „Czy Rosjanie zgaszą nam światło?!” – krzyczy tytułem dziennik ignorując, że światła gaszą sami Anglicy i zwłaszcza oszczędni Szkoci, dociśnięci drakońskimi podwyżkami cen energii.
Kanclerz obroni!
Jednym z głównych ostatnio heroldów Russian Scare został minister Pat McFadden, Kanclerz Księstwa Lancaster. Niech Państwa nie zwiedzie tytulatura, ten facet nie zajmuje się organizacją turniejów rycerskich, ale odpowiada m.in. za cyberbezpieczeństwo UK. Odpowiada i opowiada, m.in., że „Gdy spotykamy się tutaj dzisiaj, ukraińscy żołnierze — wielu z nich wyszkolonych przez nasze siły zbrojne tutaj, w Zjednoczonym Królestwie — walczą o wolność swojego kraju na liniach frontu w Doniecku i Ługańsku, próbując odeprzeć przerażającą inwazję Rosji, by móc decydować o własnej przyszłości. Ale wojna szaleje również na innym froncie, w cyberprzestrzeni. Wspierana przez sojuszników, w tym UK, Ukraina musi bronić się przed paraliżującymi rosyjskimi cyberatakami na swoją sieć energetyczną, lotniska i inne krytyczne elementy infrastruktury narodowej. (…) w mijającym roku zarówno rosyjska armia, jak i nieoficjalna armia cyberprzestępców i hakerów na usługach Rosji nie tylko nasiliły ataki, ale także wpisały na listy swoich celów szereg członków i partnerów NATO. Celem jest uzyskanie przewagi strategicznej, zdegradowanie państw, które wspierają Ukrainę. Tutaj, w UK, Rosja wzięła na celownik nasze media, naszą telekomunikację, nasze instytucje polityczne i demokratyczne oraz naszą infrastrukturę energetyczną. (…) Biorąc pod uwagę skalę wrogości Rosji, moje dzisiejsze przesłanie do członków jest jasne: Nie wolno nam lekceważyć zagrożenia agresją cybernetyczną ze strony Rosji, jednak w ramach NATO nie damy się też zastraszyć i nigdy nie pozwolimy, aby dyktowało ono nasze decyzje lub naszą politykę. I zrobimy wszystko, aby bronić przed nim naszych krajów!”.
I tak dalej, w tym samym duchu, uzupełniając następnie listę agresorów o Chiny, Koreę Północną i Iran, pan minister używał sobie podczas NATO Cyber Defence Conference, zorganizowanej w 25. listopada 2024 r. w Londynie. Zwróciliście Państwo na pewno uwagę na zbieżność dat? Trudno byłoby przecież mówić o bezpieczeństwie – gdyby nie było ono zagrożone. Żeby churchillowsko odpierać agresję – najpierw musi do jakiejś dojść, jednak doświadczone w poprzedniej odsłonie wojny z terroryzmem brytyjskie służby jak zwykle się spisały. I dalej Pinokio poszedł już sam.
Plany Putina są przerażające
16. grudnia rząd UK ogłosił zawarcie umowy z Norwegią, określoną mianem „najważniejszej sojuszniczki”. Przedmiotem umowy jest wprawdzie wspólne wdrażanie agendy klimatycznej, ale od czego kontrolowane przecieki medialne? Jingoistyczne dzienniki, Daily Mirror i Daily Express z miejsca ujawniły, że oś Londyn-Oslo jest przede wszystkim wymierzona w knowania Władymira Putina. Chodzi o udaremnienie aktywności rosyjskich szpiegów i agentów, nie tylko w obu umawiających się państwach, ale także m.in. w krajach bałtyckich. „Ujawniono dokładne plany Putina ataku na UK – i szczegóły są przerażające” z właściwą sobie wstrzemięźliwością i precyzją doniósł Daily Express.
Nie ma alternatywy dla wojny?
Oczywiście, wciąż jeszcze ukazują się głosy takie jak Petera Hitchensa, jednego z ostatnich i mocno nieortodoksyjnych paleokonserwatystów, ostrzegającego, że w całym tym szumie gubią się informacje o realnych zagrożeniach dla praworządności, ale po stronie prawilnej, zachodniej, co widać na przykładzie Rumunii, gdzie z bardzo podobnej opowieści o rosyjskich hackerach płynnie udało się przejść do unieważnienia wyborów i praktycznego zawieszenia demokracji. – Na Zachodzie cicho w jak w grobie. Gdzie są protesty? Gdzie nocne raporty BBC? NATO i UE mocne stanowiska w obronie demokracji. Czemu milczą? – szydził Hitchens, ale odpowiadano mu co najwyżej pyskówkami na X., utrzymywanymi w znanym z III RP tonie „No chyba nie sądzisz, że będziemy Z TAKIMI JAK ONI stosować praworządne/demokratyczne/wolnościowe metody!”.
Proszę Państwa, to naprawdę nie są żarty. Skoro nie ma prądu przez rosyjskich terrorystów, a nie w związku z niewydolnością systemu energetycznego opartego o solary i wiatraki, skoro to rosyjscy hakerzy, a nie wyborcy wybierają prezydentów państw NATO – to faktycznie nie ma innego wyjścia. Trzeba iść na wojnę.
Ale najpierw zajrzyjcie pilnie pod Wasze łóżka.
Na pewno pełno tam Ruskich.
Konrad Rękas