W cieniu wojny ukraińskiej Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych 2025 przeszedł mniej pompatycznie, bardziej refleksyjnie niż dotychczas. Czyżby nawet fanów uderzyły niepokojące historyczne analogie, a groźba prawdziwej wojny przyniosła choć trochę otrzeźwienia? Zapewne nie, po prostu starych bohaterów zastępują nowi idole. Jakkolwiek obrzydliwie by to nie brzmiało – Zełeńskim przykrywa się już nawet rodzimych herosów antysowieckiego podziemia…
Jak każdego od lat 1. marca warto jednak zachować trzeźwość i równowagę, wyraźnie rozdzielając tragiczne losy postaci niewątpliwie heroicznych, takich jak “Łupaszka”, „Ogień” czy „Zapora” od doklejanych do nich na siłę nieszczęśników siedzących w stogach siana w połowie lat 50-tych i strzelających do listonoszy idących z rentą. Pamiętajmy ze zrozumieniem o tych, którzy nie mogli lub którym nie pozwolono odnaleźć się w nowej, powojennej rzeczywistości i nie mieszajmy ich z przypadkami psychiatrycznymi i po prostu z bandytami.
Nie zapomnijmy też nigdy, że nawet w okresie najgorszej narodowej traumy, w ogniu realnej wojny domowej Polacy nie posunęli się nigdy do stworzenia czegoś tak zwyrodniałego jak UPA, organizacja nazistowska, ludobójcza i konsekwentnie na usługach obcych, nawet przeciw własnemu narodowi. Ktokolwiek zestawia polskich Wyklętych z upowcami nie tylko kłamie, ale i obraża polską historię, a także elementarną uczciwość i podstawową inteligencję.
Nic banderowcom do dziejów Polski. Sami umieliśmy i kiedyś znów będziemy umieć rozwiązywać nasze własne spory. Nie tylko te historyczne.
Konrad Rękas