Nasi okupanci


 „To ja proponuję, żeby Niemcy oddali nam swoje relacje z USA, my bardzo chętnie je weźmiemy razem ze wszystkimi wojskami amerykańskimi, które są w Niemczech” oświadczył prezydent Andrzej Duda. Nie pierwsza to z jego strony deklaracja-kuriozum. Pamiętajmy, że wojska amerykańskie w Niemczech są konsekwencją niemieckiej klęski w II wojnie światowej, mówimy zatem o okupacji amerykańskiej Niemiec. Zasłużonej, niemniej jednak okupacji. Prezydent Duda literalnie domaga się zatem… okupowania Polski przez Stany Zjednoczone. W prawie i polityce takie działania nazywa się krótko: zdradą stanu.

Co ważniejsze jednak w USA obserwujemy tendencję dokładnie odwrotną. Prezydent Donald Trump domaga się od państw zależnych zwiększenia wydatków wojskowych między innymi dlatego, że sam chce je redukować po stronie amerykańskiej. Nie ucierpią na tym, rzecz jasna, sponsorzy jego kampanii z szeregów kompleksu wojenno-przemysłowego, jednak Pentagon ma zacisnąć pasa, także redukując bezpośrednią amerykańską obecność zbrojną w Europie. Jestem więc bardzo ciekaw jak zachowają się ci wszyscy hiperodważni politycy III RP i europejscy, wołający „Zygu-zygu zły Putinie, nic nam nie zrobisz, bo chroni nas US Arny!” w sytuacji, gdy dzielni G.I. Joes wrócą za Atlantyk. Europa militarnie jest fikcją, gdyby faktycznie przyszło wysyłać jakieś wojska na Ukrainę UK, Francja, Niemcy i Włochy może po miesiącu dałyby radę wystawić 4 brygady, niespełna 16 tysięcy żołnierzy w polu. Nawet, gdyby III RP i Rumunia dołożyłyby do tego całą swoją obecną armię w stanach bojowych udałoby się zebrać może kolejne 30 tysięcy. Relatywnie mocne wojska fińskie są przeznaczone stricte do obrony własnego terytorium, zaś Turcja zainteresowana jest umacnianiem swojej obecności na Bliskim Wschodzie i basenie Morza Śródziemnego.Siłami europejskimi nie udałoby się obsadzić nawet jednego odcinka frontu ukraińskiego, a muskuły są prężone niczym przed wyprawą Napoleona na Moskwę. To jest pseudo-bonapartyzym i mikro-hitleryzm w nawet nie kieszonkowej skali.

Komu potrzebni są Amerykanie?

Zresztą, władze państw europejskich, w tym III RP znakomicie przecież wiedzą, że amerykańskie wojska okupacyjne w Europie nie są bynajmniej potrzebne do obrony przed Rosją. Kozacy już raz poili konie w Sekwanie, krasnoarmiejcy stali nad Łabą, Rosjanie nie muszą niczego nikomu udowadniać. Nie, US Army chroniła dotąd nie granice, ale stan posiadania europejskich elit, zarówno krajowych jak i brukselskich. To stamtąd słychać dziś skowyt zawiedzionej miłości, oburzenia i jęk strachu. W Berlinie, Paryżu, Brukseli, Londynie i w Warszawie boją się zostać sam na sam z własnymi społeczeństwami. Dlatego prezydent Duda i minister Applebaumowy znoszą upokorzenia z rąk Trumpa i jego ekipy, żebrząc byle tylko Amerykanie zostali. 

Oni się nie boją Rosjan, tylko normalnych Polaków.

Konrad Rękas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post